To co wydarzyło się tego było tak nieprawdopodobne, że aż trudno było uwierzyć, że wydarzyło się naprawdę. Zaczęło się normalnie. Obudziłam się, ubrałam, umyłam, zjadłam śniadanie, spakowałam i ruszyliśmy w drogę. Szlak jest bardzo dobrze oznaczony w Manang i trudno się tam zgubić. Poza tym całe tłumy ludzi podąrzają w tym samym kierunku. Pierdoła wybrał jakąś ścieżkę prowadzącą w dół, podczas gdy prawidłowa droga biegła w górę, co zdążyłam zauważyć spacerując wczoraj po miasteczku. Na tej wysokości nie miałam ochoty tracić niepotrzebnie sił. Nie mogąc uwierzyć w to co robi "doświadczony przewodnik", zapytałam trzykrotnie pierdołę czy jest pewien, że to jedyna właściwa droga, którą chce iść. Trzykrotnie odpowiedział twierdząco. Teraz byłam już na 100% pewna, że nie chcę z nim kontynuować tego trekkingu. Straciłam do niego resztki zaufania. Poprosiłam go o moje dokumenty i resztę pieniędzyjaką zapłaciłam agencji za noclegi.