Sarnath

Po śniadaniu w naszej w restauracji na dachu postanowiliśmy wybrać się do Sarnath - miejsca związanego z Buddą (tam wygłosił swoje pierwsze kazanie). Aby tam dotrzeć, musieliśmy wydostać się z labiryntu klaustrofobicznych uliczek do głównej ulicy, gdzie można było znaleźć motorikszę. Po krótkich targach dogadaliśmy się w kwestii ceny i ruszyliśmy w drogę. Od momentu kiedy opuściliśmy Varanasi miałam wrażenie, że to będzie moja ostatnia droga w życiu. W pewnym momencie skończył się asfalt i jechaliśmy po bardzo wyboistej drodze. Ciężko powiedzieć czy była to droga dwukierunkowa, bo mieścił się na niej 1 autobus. Wszyscy kierowcy przestrzegali złotej zasady "kodeksu drogowego" większy pojazd ma pierwszeństwo. Czasami wyglądało to tak, że nagle z tumanów kurzu wyłaniała się ciężarówka lub autobus jadąca na czołówkę z nami. Pobocza też ciężko było uświadczyć ponieważ wolne przestrzenie przy drodze były zajęte przez sprzedawców warzyw. Odetchnęłam z ulgą dopiero gdy zatrzymaliśmy się na miejscu. Umówiliśmy się z kierowcą, że na nas poczeka. Jeszcze dobrze nie zdąrzyliśmy się otrzepać z kurzu a już mieliśmy obok siebie wianuszek sprzedawców różnego rodzaju błyskotek, pamiątek itp. Na początek obejrzeliśmy kompleks fundamentów monastyrów.

Zdjęcia (16)

Komentarze (0)