Miasto sprawia wrażenie jakby ktoś powrzucał domy w środku lasu. Starówka jaka jest każdy widzi, więc nie będę się na ten temat rozpisywać. Mieliśmy za to ciekawe zdarzenie w jednej z knajpek na starówce. Przemarznięci do kości postanowiliśmy wdepnąć na jakiś obiadek. Wchodzimy i zastanawiamy się czym zabić głoda, po czym barman wymienił tylko z cztery pozycje jakie mogą nam jeszcze zaserwować, gdyż jak to określił "jest dużo Polaków i Polaki wszystko wyjadły". Jak już opanowaliśmy śmiech to pamiętając smak naleśników, które jedliśmy wczoraj, zdecydowaliśmy się zamówić je ponownie. Po krókiej chwili zamowiliśmy jeszcze po piwku i zamiast tego co chcieliśmy dostaliśmy inne bo okazało się, że Polaki nie dość, że wszysto wyjadły to jeszcze wypiły piwo :). Po pewnym czasie na stoł wjechały dwie porcje przepysznych naleśników i długo, długo nic. Po pół godzinie dostaliśmy jeszcze dwie porcje placków ziemniaczanych bo naleśniki też się skończyły. Ubawieni po pachy kontynuowaliśmy dalsze zwiedzanie miasta. Kiedy już padaliśmy ze zmęczenia poszliśmy na kolejny posiłek w inne miejsce. Po daniu głównym zamarzył nam się desrerek. Niestety kiedy kelner przyszedł po dłuższej chwili i oświadczył, że nie ma już ciasteczek, na które narobiliśmy sobie smaka, doszliśmy do wniosku że nasi już tu byli :).